Historia jest odrobinę offtopicowa, niemniej jednak uważam, że jest na tyle interesująca, że warto ją przybliżyć.
Zaczęło się od tego, że pewien dziennikarz CNN, niejaki Jack Cafferty, popełnił mało wybredną krytykę w jednym z prowadzonych przez siebie programów publicystycznych. Określił rząd CHRL mianem „najemnych zbirów i bandytów” (ang. goons and thugs), a towary produkowane w Chinach „szmelcem” (ang. junk). Pomijając w jakim stopniu jest to prawda, a w jakim nie – obrażony rząd postanowił interweniować.
Odezwał się chiński MSZ i zażądał przeprosin w cokolwiek ostry sposób. W odpowiedzi CNN wystosował oficjalny komunikat, w którym oczywiście stara się wyjaśnić sytuację, tłumacząc, że Cafferty ani tym bardziej CNN nie chciał obrazić narodu chińskiego, a tylko wyraził swoje krytyczne stanowisko wobec rządu. Cafferty oczywiście czym prędzej złożył stosowne wyjaśnienie, w którym jak najbardziej potwierdził stanowisko CNN, niemniej jednak nie przeprosił i najwyraźniej przepraszać nie zamierza. Tego sortu „przeprosiny” jak można się domyślać, nie spotkały się z entuzjastycznym przyjęciem i wywołały szereg akcji opresyjnych.
Szef CNN w Bejing został wezwany do chińskiego MSZ w celu omówienia incydentu. Jakie były efekty „konsultacji”, niestety nie podano do wiadomości publicznej.
Protesty rozpoczęły się natomiast w cyberprzestrzeni.
Pierwszy atak spowodował około trzygodzinne problemy w dostępie do serwisu z niektórych stanów oraz wydłużone czasy odpowiedzi portalu w różnych rejonach Azji. Kolejny, wg doniesień serwisu The Dark Visitor kolejny miał nastąpić 19 kwietnia, jednak został odwołany. Odwołany, ale nie w całości, ponieważ coś tam jednak przyfrunęło do CNN, jednak szkody nie były zauważalne.
Akcja przeniosła się za to na ulicę. Ludzie zgromadzili się przed siecią francuskich supermarketów w kilku chińskich miastach i protestowali między innymi przeciwko CNN. Między innymi, ponieważ niejako przy okazji oprotestowali incydent w Paryżu podczas sztafety z ogniem olimpijskim oraz separacjonizm Tybetu. Prawie jak imperialistyczny szampon 3 w jednym. Mogli jeszcze przy okazji oprotestować głód na świecie…
Wydawałoby się, że po nieudanym ataku na CNN chińscy crackerzy odpuszczą, a tutaj niespodzianka. Jak donosi The Dark Visitor, w sieci wykryto krążącą binarkę (nazywa sie anticnn.exe na wypadek, gdyby ktoś miał jakieś wątpliwości), która jest niczym innym jak specjalnie przygotowaną aplikacją, która po kliknięciu atakuje serwis CNN specjalnie skonstruowanym zapytaniem, mającym na celu zużycie jak największej ilości zasobów. Przy odpowiedniej ilości ludzi, którzy by uruchomili ten program o określonej godzinie, atak mógłby się nawet udać. Ale takie podejście do sprawy świadczy raczej o czymś zupełnie innym. Czyżby crackerzy nie mieli wystarczającej liczby botów pod swoją kontrolą? A może wydawało im się, że potrafią zaatakować rozproszoną strukturę serwisu w standardowy sposób? Kto wie. Na pewno na jednej nieudanej próbie się nie skończy, przecież w przypadku powodzenia czeka wieczna sława, tajny order wzorowego chińskiego nacjonalisty i dodatkowa miska ryżu… Co ciekawe należy tutaj oddać honor crackerom, ponieważ jak donosi The Dark Visitor anticnn.exe wykonuje tylko co to, co ma robić – atakuje CNN i nic ponadto. Nie zauważono śladów działalności dodatkowej (a przecież samo się prosi o zainstalowanie dodatkowych „funkcjonalności” i przeprowadzanie dalszych ataków już bez interakcji z użytkownikiem).
Nie udało się z CNNem, udało się za to z innym serwisem – The Sports Network został zdefacowany. Screenshoty można obejrzeć na tym blogu. Najwyraźniej crackerom wydawało się, że włamują się do CNN, zapewne dlatego, że serwis The Sports Network jest dostępny także ze strony CNN, a dokładnie z niedostępnego aktualnie ze strony głównej CNN http://sports.si.cnn.com. Być może kiedyś serwis był częścią CNN a potem się oddzielił? Jeżeli ktoś zna odpowiedź na to pytanie, proszę o komentarz.
Na przykładzie CNN widać doskonale sposoby nowoczesnej krytyki niezależnych mediów. Najpierw protesty oficjalne, potem spontaniczne akcje ludności, a potem coś zupełnie niespotykanego w europejskich warunkach. Koordynowany atak DDoS o podłożu politycznym i za cichym przyzwoleniem władz. Przypomina się chińskie przekleństwo:
obyś żył w ciekawych czasach
Szczęśliwie doczekaliśmy.
Dla zainteresowanych, dokładna analiza ataków na CNN jest dostępna tutaj (w języku angielskim).