Proceder kradzieży i łamania praw autorskich jest znany w sieci przede wszystkim ze złodziejowania muzyki, filmów, oprogramowania użytkowego oraz gier. To jednak nie wszystko. O dziwo – od jakiegoś czasu – można także ukraść… złośliwe oprogramowanie. Jak się okazuje – złodzieje sprzedający oprogramowanie służące do kradzieży danych osobowych i finansowych, to także ludzie dbający o swój dorobek artystyczno-programistyczny. Jak możemy przeczytać na blogu firmy Symantec, dokonując zakupu oprogramowania Zeus, akceptujemy licencję (wymagana znajomość języka rosyjskiego), w której między innymi:
- zabrania się dystrybucji zakupionego oprogramowania (w celu sprzedaży),
- zabrania się używania metod inżynierii wstecznej na zakupionym kreatorze botów,
- zabrania się wykorzystywania panelu kontrolnego do zarządzania innymi sieciami botnet,
- zabrania się przesyłania choćby części oprogramowania do firm antywirusowych.
Mogę zrozumieć, że każdy ma prawo do ochrony swojej pracy, ale fakt, że próbują robić to twórcy oprogramowania malware – bardzo mnie rozbawił. Nasunęło mi się dalekie i pokrętne skojarzenie z firmą sprzedającą broń, jednakże zaznaczającą, że broń nie może zostać użyta na pracownikach firmy (ani ich rodzinach). Albo jeszcze ciekawiej – to tak jakby kieszonkowcy – nosili specjalne czapki lub koszulki – „Jestem złodziejem – nie wolno Ci mnie okradać”…
Tak czy siak, najciekawsze z tego wszystkiego jest to, że metodą mającą zapewnić bezpieczeństwo sprzedającemu – jest straszak – w postaci zdania informującego, że jeśli tylko autorzy malware odkryją, że zostały naruszone warunki licencji – klient zostanie pozbawiony wszelkiej pomocy technicznej (!) oraz jego boty zostaną niezwłocznie wysłane do firm antywirusowych (!!!).
Uwzględniając fakt, że złodzieje nie specjalnie zwracają uwagę czy okradają innego złodzieja czy nie – możemy spodziewać się wysypu nielegalnych kanałów dystrybuujących legalne oprogramowanie typu malware. Już widzę nowy, specjalny dział na stronie z torrentami thepiratebay.org ;]]]