Zapewne niektórzy pamiętają film „Ewa chce spać”, leciał z setkę razy w naszej dzielnej TVP. Otóż jest tam taka scena, gdzie bandziory (w tej roli Roman Kłosowski) oferują przechodniowi kupno cegły, a gdy się nie zgadza, dostaje gazrurką (taką zagiętą z kolankiem i zaworem) w tył głowy, tracąc przy tym portfel i przytomność. Scena jest pierwszorzędna, szczerze polecam.
Ale wracając do tematu, ostatnio laboratorium Kasperskiego odkryło malware, żywo przypominające scenę, którą przypominam na początku posta. Gpcode, bo tak się nazywa szkodnik, szyfruje wszystkie pliki użytkownika 1024 bitowym kluczem RSA, po czym zostawia wiadomość, że hasełko można nabyć za kilka drobnych dolarów, po więcej instrukcji pisząc maila na odpowiedni adres. I jak tu nie skorzystać z takiej doskonałej oferty? A jeżeli nagle ważne firmowe dane zamieniły się w bliżej nieczytelne ciągi znaków?
Jednak od samego softu czy też pomysłu, który wykorzystuje, jest jego historia. Poprzednia wersja zaatakowała użytkowników około dwa lata temu, jednak ze względu na użyty zbyt słaby klucz, Kaspersky i krewni i znajomi królika złamali go, co pozwoliło na uratowanie niewinnych duszyczek ;-).
Tym razem najwidoczniej autor softu wziął sobie do serca poprzednią porażkę, bo klucz 1024 bitowy jest stosunkowo ciężko połamać.
Widać nie tylko autorzy standardowego oprogramowania mają chwile słabości ;-). I najlepszemu zdarza się…