Złośliwe oprogramowanie, którym chcemy infekować komputery musi gdzieś być hostowane. Po pierwsze można wykorzystać część sieci botnet i użyć już zarażonych komputerów. Rozwiązanie o tyle niewygodne, że komputery te często są wyłączane oraz mogą posiadać słabej jakości dostęp do sieci. Druga możliwość to przejęty hosting. Tutaj ze stabilnością i szybkością jest już lepiej, ale zawsze istnieje możliwość wyłączenia usługi przez dostawcę oraz należy pamiętać, że jest to nielegalne ;]. W trzeciej wersji wykupujemy kuloodporny hosting, który posiada same zalety ale niestety zwiększa koszty inwestycji bo trzeba za niego płacić. Szukając czegoś darmowego, wydajnego, szybkiego dochodzimy do firmy, która znana jest wszystkim użytkownikom odmętów internetu, a mianowicie firmy Google. Usługa Google Code pozwala na umieszczanie na stronie swojego projektu programistycznego różnej maści plików. Cyberprzestępcy szybko zorientowali się, że można ten fakt w oczywisty sposób wykorzystać. Ciekaw jestem w jaki sposób Google zacznie weryfikować takie pliki. Może wszystkie .exe będą skanowane za pomocą usług takich jak VirusTotal.com? Problem jak zawsze ciekawy ale na szczęście na pewno specjaliści z Google coś na to poradzą :]
Źródło: http://sunbeltblog.blogspot.com/2009/03/google-code-site-used-as-malware.html