W japońskiej elektrowni jądrowej Monju, na jednym z ośmiu komputerów administrator wykrył podejrzane zachowanie. Prawdopodobnie za pomocą złośliwego oprogramowania zostały wykradzione dane z komputera. 2 stycznia ponad 30 połączeń pochodzących z Południowej Korei wskazuje na wyciek informacji – maszyna zawierała sporą liczbę e-maili (42 000) oraz materiałów treningowych. Co zabawne w listopadzie 2013 specjalna komisja do spraw elektrowni jądrowych ostrzegła, że elektrownia Monju nie posiada odpowiednich zabezpieczeń przeciwdziałającym atakom terrorystycznym.
Współdzielony przez wielu pracowników komputer został prawdopodobnie zainfekowany przez aktualizację darmowego oprogramowania, czyli najpewniej fałszywych kodeków video, które rzekomo umożliwiają obejrzenie określonego filmu. Metoda opisywana przez nas ponad 5 lat temu jak widać nadal jest skuteczna. Na szczęście sama elektrownia jądrowa jest dość pechowa gdyż od momentu uruchomienia boryka się z ciągłymi awariami, które unieruchamiają jej działanie na wiele lat. Mimo wydawać by się mogło niewielkiego zagrożenia, warto jednak zastanowić się nad stanem zabezpieczeń w takich miejscach i mieć nadzieję (nadzieją matką …), że incydent ten miał miejsce właśnie z uwagi na uśpiony tryb japońskiej elektrowni ;]