Jak donosi The Register, 19-to latek, niejaki Jason Michael Milmont poszedł na układ z prokuraturą w Wyoming i zgodził się przyznać do stworzenia trojana Nugache oraz do kontrolowania botnetu złożonego z hostów, które zostały nim zainfekowane.
Informacja jakich wiele ostatnio, to wszystko zapewne jest efektem akcji FBI Bot Roast, niemniej jednak warto zauważyć, że to Nugache jako jeden z pierwszych, zapoczątkował nowe trendy na czarnym rynku botnetów – do komunikacji z serwerem C&C została zastosowana technika p2p. Jeden z pierwszych, ponieważ pierwszym w ogóle tego typu szkodnikiem był Phatbot datowany na rok 2004. Garść pierwszych informacji na temat tego trojana można znaleźć tutaj i tutaj. Nugache był także wstępem do techniki, którą rozwinięto później w Stormie.
Botnet, który kontrolował Milmont nie był szczególnie duży, w szczytowym punkcie rozwoju sięgnął liczby 15 000 hostów. Efekty jego działania także nie były jakieś szczególnie nowatorskie: atak DDoS na nieujawnioną sieć w Los Angeles, kradzieże tożsamości, kart kredytowych, fraudy. Jedynym w sumie bardziej interesującym wynalazkiem była zmiana danych adresowych i numerów telefonu ofiary na fałszywe, a następnie zlecenia wysłania towaru na tenże fałszywy adres w innej części stanu. Telefony natomiast były zmieniane na numery dostępne w SkypeOut, które kupował płacąc skradzionymi kartami kredytowymi. W sumie sprytne, ale jak widać – niewystarczająco.
Milmontowi grozi do pięciu lat więzienia i grzywna do 250 000$. Na pewno zapłaci prawie 74 000$ jako zadośćuczynienie dla ofiar jego działań. Ile mu dołożą – zobaczymy. Tym bardziej, że poszedł na współpracę. Dziwny to kraj, gdzie po przyznaniu się do części winy, jest darowana część kary…takie rzeczy to panie tylko w Stanach.
4 komentarze do
1 lipca, 2008 o godzinie 13:00
Dziwnie u ciebie z mysleniem skoro nie rozumiesz czemu po przyznaniu do winy darowana jest czesc kary. W innym wypadku nikt nie przyznawal by sie, a sprawy by sie ciagnely, tak jest szybko i po krzyku.
1 lipca, 2008 o godzinie 13:18
@Michal: chodziło mi o to, że tylko w Stanach dzieją się kwiatki typu, przyznam się do zarzutu X i Y, za to dostanę 2 lata. Jeżeli by prokuratura miała dowody nie do podważenia, to nikt by się z panem nie układał tylko pokazaliby te dowody w sądzie i by było pozamiatane. A tak, wychodzi na to, że chłopaki coś tam mają, ale czy to jest mocne na tyle, żeby pana skazać. Więc wolą się dogadać i pana postraszyć na zasadzie: albo się tutaj przyznasz, albo jak Ci udowodnimy to dostaniesz 10lat. Dla mnie takie podejście do sprawy jest kuriozalne. W polskim prawie nie ma targów, za przyznanie się do winy można liczyć najwyżej na przychylność sądu, a i to nie zawsze. Wyobraź sobie przykładową, że zawija Cię Policja, w prokurator mówi, widziano pana w parku jak pan bił przechodnia, możemy iść z tym do sądu, ale to będzie trwało 2 lata i groziło wyrokiem do 5 lat, albo się pan przyzna do kradzieży portfela innemu przechodniowi, to wtedy tylko rok w zawieszeniu na 3. IMHO za przyznanie się do winy oskarżony powinien co najwyżej dostać mniejszą grzywnę, bo przecież proces trwał krócej i kosztował mniej. No, ale to nie miejsce na komentowanie skuteczności systemu sadownictwa, a dziwić się zawsze można ;-)
2 lipca, 2008 o godzinie 01:55
To nie o to chodzi jesli widziano cie jak biles przechodnia to nikt nie obnizy ci wyroku za to ze przyznales sie do kradziezy portfela, wyrok zostanie obnizony w momencie gdy przyznasz sie to tej napasci. To tez dziala tylko na te lzejsze przestepstwa.
2 lipca, 2008 o godzinie 01:57
Pozatym dogadywanie sie z sadem ma sens, bo np. jak sie dogadasz i dostaniesz mniejszy wyrok to moesz sypnac paru innych typow, ktorzy bez twoich zeznan pozostali by bezkarni. Chociaz inna sprawa jest, ze skoro sad nie ma dowodow zeby skazac tych typow, a ty ich wsypiesz to tez nie powinno to byc brane pod uwage jako dowod bo przeciez mozesz zmyslac aby oszczedzic wlasna skore — chyba ze to weryfikuja jakos z dostepnymi poszlakami.